Na zlecenie Departamentu Zasobów Wewnętrznych USA powstał raport dotyczący szkół z internatem prowadzonych w Stanach Zjednoczonych dla Indian. “Federalny system szkół systematycznie stosował metody militaryzacji i techniki zmiany tożsamości, próbując zasymilować dzieci w drodze edukacji” – piszą jego autorzy.
– Musimy zmierzyć się ze spuścizną federalnej polityki wobec Indian, tak żeby tubylcze narody mogły rozwijać się i zaleczyć rany – komentuje Deb Haaland, dyrektorka Departamentu Zasobów Wewnętrznych, która zleciła wykonanie raportu.
Jego autorzy ustalili jak dotąd istnienie 53 cmentarzy przy byłych szkołach z internatem dla Indian i zapowiadają, że będą kontynuować dochodzenie oraz publikować kolejne raporty. Haaland zamierza wysłać swoich pracowników do tubylczych wspólnot, by przy ich pomocy zbudować bazę “historii ustnej” o szkołach z internatem dla Indian.
Rząd USA idzie w ślady Kanady
Konkluzje wstępnego raportu Departamentu Zasobów Wewnętrznych zawierają ponury obraz federalnego systemu asymilacji rdzennych mieszkańców.
Głównym celem Departamentu była analiza dokumentów dotyczących cmentarzy i innych miejsc pochówku przy szkołach oraz ustalenie liczby i tożsamości dzieci tubylczych, które zmarły w trakcie pobytu w tych placówkach.
Takie zadanie w czerwcu ubiegłego roku wyznaczyła Deb Haaland, szefowa Departamentu, powołując specjalną komisję. Impulsem dla jej decyzji o “kompleksowym zbadaniu dramatycznej spuścizny federalnej polityki dotyczącej szkół z internatem” były doniesienia o odkryciu w maju 2021 r. 215 nieoznakowanych grobów w pobliżu “szkoły rezydencjalnej” na terytorium rdzennej grupy Tk’emlúps te Secwépemc w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Od tamtego czasu za pomocą badań georadarem znaleziono ponad 1,3 tys. miejsc pochówku indiańskich dzieci w pobliżu szkół rezydencjalnych w Kanadzie (kanadyjskie residential schools są odpowiednikiem amerykańskich boarding schools).
Raport został przygotowany pod nadzorem Bryana Newlanda, dyrektora Biura ds. Indian w Departamencie Zasobów Wewnętrznych. Newland jest członkiem społeczności Odżibuejów z Bay Mills w Michigan, gdzie pełnił funkcję głównego sędziego, a następnie wodza. Haaland, jego szefowa w Departamencie Zasobów Wewnętrznych, należy z kolei do tubylczej grupy Laguna Pueblo w Nowym Meksyku.
We wstępie do ponadstustronicowego raportu Newland zaznacza, że potrzebne będą dalsze prace, m.in. dlatego, że w trakcie prowadzenia badań niektóre federalne archiwa nie były dostępne z powodu obostrzeń antycovidowych.
Raport informuje, że od 1819 r., kiedy powstała pierwsza kierowana przez rząd placówka dla tubylczych dzieci, do 1969 r. istniało 409 federalnych szkół dla Indian. Blisko połową z nich zarządzały organizacje kościelne, którym niejednokrotnie rząd wydzielał na ten cel fundusze.
Powołana przez Haaland komisja zidentyfikowała do tej pory 53 cmentarze przy byłych szkołach dla Indian. Znajdują się na nich zarówno oznakowane (większość), jak i nieoznakowane groby. Autorzy raportu zdecydowali nie podawać nazw tych miejsc, żeby uchronić je przed aktami wandalizmu.
Członkowie komisji przeanalizowali jak dotąd dane na temat miejsc pochówku przy 19 szkołach federalnych i oszacowali, że pochowanych w nich jest około 500 dzieci. “Departament spodziewa się, że liczba ta będzie rosła wraz z rozwojem śledztwa” – czytamy w raporcie.
“Asymilacja, wojskowy dryl, techniki zmiany tożsamości”
Dokument zawiera też ogólny opis działania szkół oraz opinię na temat roli, jaką odgrywały.
“Federalny system szkół z internatem dla Indian systematycznie stosował metody militaryzacji i techniki zmiany tożsamości, próbując zasymilować dzieci w drodze edukacji, m.in. poprzez zmianę ich nazwisk z indiańskich na angielskie, obcinanie włosów, zniechęcanie lub uniemożliwianie używania języków indiańskich, praktykowania tubylczych religii i kultur oraz organizowanie dzieci w oddziały wykonujące ćwiczenia wojskowe”.
“Dzieci Indian amerykańskich, rdzennych mieszkańców Alaski i i rdzennych Hawajczyków były bezpośrednim celem polityki asymilacji kulturowej realizowanej przez Stany Zjednoczone, która towarzyszyła wywłaszczeniu terytorialnemu Indian”. Był to proces “traumatyczny i pełen przemocy”. “System szkół federalnych bezpośrednio niszczył rodziny i plemiona indiańskie” – piszą autorzy raportu.
O nastawieniu władz federalnych świadczy sama nazwa utworzonego w 1819 r. funduszu przeznaczonego na utrzymaniu szkół i personelu – Civilization Fund – Fundusz Cywilizacyjny.
W podsumowaniu autorzy raportu twierdzą, że do tej pory “rząd federalny nie stworzył osobom, które przeżyły pobyt w federalnych indiańskich szkołach z internatem, ani ich potomkom i rodzinom żadnej możliwości dobrowolnego opowiedzenia o doświadczeniach ze szkół z internatem” i że konieczne jest wsparcie rewitalizacji kulturowej rdzennych społeczności.
– Wyliczenie złych skutków federalnego systemu szkół z internatem dla Indian nie może być tylko historycznym rozrachunkiem – skomentowała Haaland. – Musimy także wyznaczyć drogę naprzód, aby poradzić sobie z problemami wynikającymi z tej spuścizny. Każde z tych [zmarłych] dzieci to zaginiony członek rodziny, osoba, która nie mogła wypełnić swego celu na tej ziemi, ponieważ straciła życie w trybach tego strasznego systemu.
Haaland ogłosiła, że przez najbliższy rok urzędnicy Departamentu Zasobów będą odwiedzali tubylcze społeczności w całych Stanach, by wysłuchać opowieści ich członków, co posłuży do “utworzenia trwałego zbioru historii ustnej”.
– Moim priorytetem jest nie tylko dać głos tym, którzy przeszli przez te szkoły, i ich potomkom, ale także zmierzyć się ze spuścizną federalnej polityki, tak żeby tubylcze narody mogły się rozwijać i zaleczyć rany – oświadczyła szefowa Departamentu Zasobów Wewnętrznych.
Rzeczywistość bardziej skomplikowana, niż chcieliby politycy
Raport komisji Departamentu Zasobów Wewnętrznych ujawnia tylko część prawdy o szkołach dla Indian. W istocie było to zjawisko o wiele bardziej złożone, jak wynika z licznych publikacji badaczy zajmujących się tą tematyką oraz relacji samych Indian, którzy – wbrew twierdzeniom autorów raportu – swobodnie wypowiadali się na temat własnych doświadczeń w szkołach z internatem, publikują książki, a ich nagrane i zapisane opowieści znajdują się też w archiwach w całym kraju. Wyłania się z nich skomplikowany, wielostronny obraz szkół: wielu Indian wspomina wręcz te placówki z nostalgią. Nie tylko zdobywali w nich zawód i podstawy wiedzy, ale wydobywali się też dzięki nim z panującej w rezerwatach nędzy. Tu stykali się też z uczniami z innych plemion. Właśnie ze szkół z internatem wywodzą się liderzy ruchu panidiańskiego, który na przełomie lat 60. i 70. przyczynił się do rozbudzenia świadomości tubylczej w USA.
Jeannie Hovland, zastępca sekretarza ds. Rdzennych Amerykanów, pozuje w masce zaginionych i zamordowanych rdzennych kobiet. Jeannie przyjechała do Anchorage na Alasce, aby uczestniczyć w otwarciu biura, które zbada przypadki zaginięcia i morderstw Indianek, 26 sierpnia 2020 r.
Czytaj także:
Rdzenne Amerykanki giną kilka razy częściej niż inne kobiety. Biden obiecuje pomoc tubylczym społecznościom
Za rzeczywisty początek systemu boarding schools przyjmuje się rok 1879, kiedy to były kapitan armii Unii Richard Henry Pratt powołał do życia szkołę zawodową dla Indian w Carlisle w Pensylwanii. O ile w początkowej fazie w niektórych placówkach faktycznie obowiązywał militarny dryl, a edukacji przyświecało asymilacyjne hasło Pratta “zabić Indianina, ocalić człowieka”, o tyle dość szybko się to zmieniło, a on sam został zwolniony w 1904 r., 14 lat przed zamknięciem szkoły. Ostateczne zerwanie z twardą polityką asymilacjonistyczną nastąpiło w okresie Nowego Ładu (1933-39), kiedy Biurem ds. Indian kierował przyjazny rdzennym wspólnotom John Collier.
Jednym z bardziej znanych świadectw pobytu w szkołach z internatem jest Pipestone – wydana w 2010 autobiografia Odżibueja Adama Fortunate Eagle’a, jednego z przywódców indiańskiego protestu w Alcatraz w 1969 r. Eagle uczęszczał do Pipestone Boarding School w Minnesocie w latach 1935-45 i z czułością wspomina czas tam spędzony, stosunki z uczniami z innych plemion, a także nauczycielami (niektórzy z nich zresztą byli Indianami). Dla wielu rodzin indiańskich żyjących w rezerwacie, zwłaszcza w czasie Wielkiego Kryzysu, szkoły z internatem oferowały lepsze warunki mieszkaniowe, lepsze jedzenie, lepsze ubrania. W Pipestone dzieci karano nie za mówienie w rodzimych językach, lecz za przeklinanie. On sam, kiedy po jakimś czasie matka próbowała zapisać go do innej szkoły, uciekł z domu i wrócił do Pipestone, gdzie został przyjęty ponownie z entuzjazmem.
Znany indiański nauczyciel Lloyd Elm z plemienia Onondaga, który wykładał w SUNY Buffalo State College, twierdził, że pobyt w szkole z internatem (Haskell w stanie Kansas) wręcz “ocalił mu życie”, a także natchnął go ideą tworzenia szkół prowadzonych przez samych Indian, co też wcielił życie, kierując szkołami w stanie Nowy Jork i Minnesocie.
Amerykański antropolog: Nie wszystkie dzieci doświadczyły tego samego
– Nie da się zaprzeczyć, że wiele indiańskich dzieci cierpiało z powodu życia w szkołach z internatem, zmagając się z samotnością i tęsknotą za domem, surową dyscypliną, bigoteryjnymi i niekompetentnymi nauczycielami, a być może także z nieumiejętnością przystosowania się do obcego systemu – komentuje dla “Wyborczej” Herbert S. Lewis, antropolog z Uniwersytetu Wisconsin-Madison.
– Jednak, jak w przypadku każdej innej złożonej instytucji, regułą są zmienność i różnorodność. Na przestrzeni pokoleń istniało wiele szkół, do których uczęszczali uczniowie z bardzo różnych środowisk kulturowych i materialnych. Rolę odgrywały kombinacje rozmaitych indywidualnych cech osobowościowych, uzdolnień, inteligencji czy ambicji. Nie możemy dać się zwieść “esencjonalistycznemu” przekonaniu, że wszystkie indiańskie dzieci, które trafiły do szkoły z internatem, wszędzie doświadczyły tego samego. Zdecydowana większość Oneidów, tych, z którymi pracowałem, i tych, którzy sami nagrywali swoje wspomnienia w ramach rządowego projektu z lat 1938-42, zachowała całkowicie pozytywne oceny ze szkół z internatem, do których uczęszczali w latach 1890-1918. I nigdy nie utracili poczucia, że są Oneidami – dodaje Lewis, który przez wiele lat prowadził badania wśród społeczności indiańskich, m.in. wśród Oneidów z okolic Green Bay, o których napisał książkę “Oneida Lives: Long-lost Voices of the Wisconsin Oneidas” (2005).
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.