He Sent Soldiers to War and Yet Had No Qualms about Charging $100,000 to Give Speech to Wounded Veterans: Who? President Bush

Published in Gazeta Wyborcza
(Poland) on 10 July 2015
by Mariusz Zawadzki (link to originallink to original)
Translated from by Justyna Demuth. Edited by Helaine Schweitzer.
Former President George W. Bush earned $100,000 for his speech to veterans wounded during the wars in Iraq and Afghanistan.

The fact that former presidents charge six-figure fees for their speeches is no sensation, but rather the norm in the United States. However, this particular case is pretty controversial because it was George W. Bush’s decision to send American soldiers to Afghanistan and Iraq. Now, as reported by ABC News, after his presidency ended, he took money for his speech to veterans wounded as a result of his decision.

In 2012, Helping a Hero, a Texas charity, paid $100,000 to Bush, as well as $20,000 to cover the cost of his flight in a private jet. A year earlier, the same charity paid a $50,000 speech fee to Laura Bush, George’s wife.

“It Was Great, Because He Reduced His Normal Fee”

Helping a Hero specializes in providing housing for veterans who lost limbs or suffered other serious injuries in Iraq or Afghanistan. Bush’s appearance at Helping a Hero’s 2012 gala helped raise a record $2.5 million. A year later, without the former president’s presence, the charity managed to raise only $1 million. This is the reason directors of Helping a Hero don’t resent Bush; on the contrary, they are very pleased and grateful.

“It was great because he reduced his normal fee of $250,000 down to $100,000,” Meredith Iler, the former head of Helping a Hero, told ABC News. As later discovered by Politico.com, the former president’s generosity was a little less impressive, as his standard fee is normally between $100,000 and $175,000.

Nevertheless, things seem fine on the surface – Bush offered a considerable discount to the charity and helped to raise much more money than his appearance cost. However, former U.S. Secretary of Defense Robert Gates, who served during George W. Bush’s second term and during Obama’s first term, appeared at Helping a Hero’s gala last year and didn’t charge a single cent for it.

“For him to be paid to raise money for veterans that were wounded in combat under his orders, I don’t think that’s right,” commented Eddie Wright, a former Marine, who lost both his hands when fighting Iraqi rebels at Fallujah in 2004. “I was doing what you told me to do, gladly for you and our country and I have no regrets. But it’s kind of a slap in the face.”

Ford Set the Trend and Clinton Is a Record Holder

Although Reagan remains a record holder in the highest speech fee category, the long-distance category’s matchless winner is Bill Clinton, whose private income from speeches and appearances since leaving the White House has reached over $100 million, with a much higher (not fully estimated) profit realized for his charity. Clinton’s standard fee for a speech is $200,000, but he did, on occasions, charge as much as half a million dollars (not for himself, but for his charity).

Clinton’s spokesman assured ABC News that Clinton has never taken money from veterans or charities supporting them. However, Clinton’s career as a speaker has also been criticized, since he accepted offers to appear in Saudi Arabia and Russia, when quite clearly, none of these countries is a champion of democracy or human rights. The former president, though, remains defensive, emphasizing all the good his charity has achieved, even if the money came from controversial sources.

Words of Wisdom? Priceless Advice? No One Expects It

Hillary Clinton, Bill’s wife, the former first lady, senator and former secretary of state, who is currently running for president, has also earned millions for speaking. She hasn’t avoided criticism either for honoraria she accepted, for example, from universities, which would have impacted already high student fees.

It is obvious that people and organizations paying former presidents and other public figures those high fees do not actually expect to hear any exceptionally wise words or priceless advice. Their main aim is to add splendor to events they organize.

George W. Bush, among other ex-occupants of the White House, seems rather average. According to estimates, he earned around $30 million in total for all his public appearances. It is also understandable, since he remains at the top of the rankings for worst presidents, whereas Clinton and Reagan are regarded as the best presidents of the last half-century. Bush’s bravery and willingness to send American kids to war, without ever serving in the army himself, earned him a derogatory nickname of “chicken hawk,” (also applied to Dick Cheney, the former U.S. vice president, and Donald Rumsfeld, former secretary of defense).


Wysłał żołnierzy na wojnę, a później wziął 100 tys. dol. gaży za odczyt dla kalekich weteranów. Kto? Prezydent Bush

Były prezydent George W. Bush zainkasował 100 tys. dolarów za odczyt dla weteranów, którzy zostali kalekami podczas wojen w Iraku i Afganistanie. Niektórzy uważają, że to skandaliczne.

Przemówienia i odczyty, za które byli prezydenci USA inkasują sześciocyfrowe kwoty w dolarach, nie są w USA żadną sensacją, tylko regułą. Jednak ten konkretny przypadek jest dość kontrowersyjny, bo to George W. Bush zdecydował o posłaniu amerykańskich żołnierzy do Afganistanu i Iraku. A po odejściu z urzędu wziął, jak ustaliła telewizja ABC, pieniądze od weteranów, którzy na tych wojnach - a więc po części z powodu jego decyzji - zostali kalekami.

W 2012 roku czek na 100 tys. dolarów wystawiła byłemu prezydentowi teksaska fundacja charytatywna Helping a Hero, czyli Pomagając Bohaterom. Dodatkowo opłaciła mu przelot prywatnym odrzutowcem, co kosztowało dodatkowe 20 tys. dolarów. Rok wcześniej ta sama fundacja zapłaciła 50 tys. dolarów za odczyt Laurze Bush, czyli żonie George'a W.

"Było super. Zgodził się obniżyć stawkę"

Helping a Hero specjalizuje się w zapewnianiu domów weteranom, którzy stracili w Iraku i Afganistanie ręce albo nogi lub zostali w inny sposób ciężko okaleczeni. Dzięki udziałowi Busha w gali z 2012 roku fundacji udało się zebrać rekordowe 2,5 mln dolarów. Rok później, już bez byłego prezydenta, gala przyniosła tylko milion. Dlatego szefowie Helping a Hero wcale nie są na Busha obrażeni, lecz przeciwnie - wdzięczni i zadowoleni.

- To było super, bo zgodził się obniżyć swoją typową stawkę za odczyt z 250 tys. do 100 tys. - mówił w telewizji ABC Meredith Iler, były szef Helping a Hero. Jak wszakże ustalił portal Politico.com, wielkoduszność byłego prezydenta była nieco mniejsza, bo jego standardowa stawka wynosi od 100 do 175 tys. dolarów.

Niemniej jednak wydaje się, że wszystko jest w porządku - Bush dał solidną zniżkę fundacji i pomógł jej zebrać znacznie więcej pieniędzy, niż sam jej zabrał. Jednak np. były sekretarz obrony USA Robert Gates (pełnił urząd w drugiej kadencji Busha i pierwszej Obamy) w zeszłym roku wziął udział w gali Helping a Hero i nie wziął za to ani centa.

- To nie jest w porządku, żeby brał pieniądze za zbiórkę dla weteranów okaleczonych w wojnach, na które ich posłał - mówił o Bushu były żołnierz piechoty morskiej Eddie Wright, który w bitwie z irackimi rebeliantami pod Falludżą w 2004 roku stracił obie ręce. - Posłusznie wykonywałem, co rozkazał, dla niego i dla kraju. O to nie mam żalu. Ale te pieniądze to policzek w twarz!

Byli prezydenci USA zaczęli dorabiać publicznymi wystąpieniami do emerytury już prawie 40 lat temu. Ścieżkę przetarł Gerald Ford, który po odejściu z Białego Domu w 1977 roku inkasował początkowo po 10 tys. dolarów za przemówienie. Rekordzistą jest Ronald Reagan, który w 1989 roku - kilka miesięcy po zakończeniu drugiej kadencji - wziął 2 mln dolarów za dwa dwudziestominutowe wystąpienia w Japonii. Niektórzy oburzali się wtedy, że Reagan kupczy autorytetem i mirem, jakim cieszy się urząd amerykańskiego prezydenta.

O ile jednak Reagan jest rekordzistą w kategorii "stawka za pojedyncze przemówienie", o tyle w kategorii długodystansowej niedościgłym mistrzem jest Bill Clinton, który po odejściu z Białego Domu na przemówieniach i innych wystąpieniach publicznych zarobił ponad 100 mln dolarów dla siebie osobiście, a dodatkowo jeszcze grube (nie do końca oszacowane) miliony dla swojej fundacji charytatywnej. Standardowa stawka Clintona za przemówienie to 200 tys. dolarów, ale zdarzało mu się brać i pół miliona (nie dla siebie, tylko dla fundacji).

Rzecznik Clintona zapewnił telewizję ABC, że nigdy nie brał on pieniędzy od weteranów ani fundacji charytatywnych wspierających weteranów. Ale również krasomówcza kariera Clintona jest krytykowana, bo dostawał pieniądze za przemówienia np. w Arabii Saudyjskiej czy Rosji - obydwa kraje nie są, jak wiadomo, czempionami demokracji i praw człowieka. Były prezydent broni się jednak, że fundacja zrobiła dzięki temu wiele dobrego - nawet jeśli zdobywała pieniądze z nieco kontrowersyjnych źródeł.

Wielkie mądrości? Złote rady? Nikt tego nie oczekuje

Miliony za przemówienia dostała również żona Billa, była pierwsza dama, pani senator i sekretarz stanu Hillary Clinton, która obecnie kandyduje na prezydenta. Również ona jest atakowana za honoraria, które brała np. od uniwersytetów, przyczyniając się tym sposobem do zwiększenia i tak już wysokiego czesnego dla studentów.

Oczywiście ludzie i organizacje, które płacą byłym prezydentom i osobom publicznym takie wyśrubowane stawki, nie oczekują, że usłyszą od nich jakieś wielkie mądrości czy złote rady. Raczej chcą dodać splendoru uroczystościom i kwestom, które organizują.

George W. Bush wypada wśród dawnych lokatorów Białego Domu dosyć blado - szacuje się, że za wystąpienia publiczne zgarnął łącznie coś około 30 mln dolarów. Co zresztą jest zrozumiałe - o ile bowiem Clinton i Reagan są uważani przez Amerykanów za najlepszych prezydentów w ostatnim półwieczu, o tyle Bush nieodmiennie występuje w czołówce rankingów na najgorszych przywódców. Z uwagi na to, że ochoczo i odważnie wysyłał cudze dzieci na wojny, choć sam nigdy prochu nie powąchał, złośliwi nazywali go "chicken hawk", czyli "jastrzębiem kurczakiem" (tak samo nazywano zresztą wiceprezydenta Dicka Cheneya i sekretarza obrony Donalda Rumsfelda).
This post appeared on the front page as a direct link to the original article with the above link .

Hot this week

Venezuela: Vietnam: An Outlet for China

Austria: Musk, the Man of Scorched Earth

Germany: Absolute Arbitrariness

Mexico: The Trump Problem

Taiwan: Making America Great Again and Taiwan’s Crucial Choice

Topics

Mexico: EU: Concern for the Press

Austria: Musk, the Man of Scorched Earth

Germany: Cynicism, Incompetence and Megalomania

Switzerland: Donald Trump: 100 Days Already, but How Many Years?

     

Austria: Donald Trump Revives the Liberals in Canada

Germany: Absolute Arbitrariness

Israel: Trump’s National Security Adviser Forgot To Leave Personal Agenda at Home and Fell

Mexico: The Trump Problem

Related Articles

Poland: Meloni in the White House. Has Trump Forgotten Poland?*

Poland: America’s Suicide: Trump’s Trade War*

Poland: Reports of Donald Trump’s Isolationism Have Been Greatly Exaggerated: The US Is Preparing for War

Poland: Democrats Capitulate to Trump

Poland: Donald Trump’s Address to Congress. Key Takeaway for Poles